Puszka ze sprayem przechodzi powoli do lamusa. Podążając z duchem czasu, kiedy wszystko jest jak się może wydawać "eko", zieloni stali się również grafficiarze. Słyszeliście o graffiti z mchu? Tak, tego porostu, który rośnie na murach, drzewach, przybierając formę niezbyt artystyczną. Teraz każdy może to zmienić.
Metoda jest czasochłonna, ale efekty piorunujące! Recepta na sukces to :
- parę kępek mchu,
- 1 puszka piwa,
- połowa łyżeczki cukru,
- plastikowy pojemnik o pojemności przynajmniej 500ml,
- blender,
- pędzel.
Kiedy mamy już wszystkie składniki to wrzucamy na początku kilka kępek mchu do blendera, a następnie mieszamy z 500 ml piwa oraz połową łyżeczki cukru, aż do jednolitej konsystencji. Całą uzyskaną substancje przelewamy do plastikowego pojemnika. Możemy teraz udać się na zewnątrz, wybieramy stanowisko wilgotne i cieniste, najlepiej skierowane na północną stronę, ponieważ mech nie rozwija się w każdym miejscu. Teraz, gdy mamy gotową recepturę, zaczynamy rysować zarys naszego graffiti, możemy do tego użyć szablonu, po ok. tygodniu powtarzamy czynność i czekamy, aż mech zacznie się rozwijać.
Pionierem zielonych grafficiarzy jest pochodzący z Węgier duet Mosstika, czyli Edina Tokodi i József Valyi - Toth.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz